Zdjęcie, które widzicie na samym początku tego posta pochodzi z listopadowego numeru Shape'a, który był pełen rewelacyjnych przepisów i niejeden z nich będę Wam chciała jeszcze w swoim wykonaniu zaprezentować. Ponieważ moje danie wyglądało dobrze w formie po wyjęciu z piekarnika, ale przy nakładaniu na talerze masakrycznie się rozpadło, postanowiłam posłużyć się zdjęciem z czasopisma. Jeśli macie bardziej zgrabne ręce i większe zdolności w stylizacji posiłków niż ja, to na pewno uda się Wam osiągnąć efekt z fotografii - mi się udało osiągnąć fantastyczny smak i przy okazji wypróbowałam nowy produkt i o obu tych rzeczach spieszę Wam donieść!
A tak wyglądało danie w moim wydaniu zanim się rozpadło.
Pasta alla puttanesca to jedno z najpopularniejszych dań turystów odwiedzających Włochy. Nazwa tego dania to w wolnym i eleganckim tłumaczeniu 'makaron z sosem pań lekkich obyczajów' - puttana oznacza po włosku prostytutkę. Najbardziej znana opowieść na temat powstania tego dania głosi, że panie do towarzystwa miały bardzo niewiele czasu na gotowanie i dlatego prosty sos z pomidorów, z kaparami i oliwkami był dla nich doskonałym daniem do szybkiego przygotowania w przerwie pomiędzy spotkaniami z kolejnymi panami.
Krąży też nieco bardziej obyczajna anegdota na temat tego skąd się na włoskich stołach wzięła pasta alla puttanesca; według tej historii słynny restaurator z Ischi (wyspy w regionie Kmapanii) Sandro Petti gościł znajomych pewnego letniego wieczora we wczesnych latach pięćdziesiątych Było już późno gdy goście zgłodnieli i poprosili swego gospodarza o posiłek - ten zaś odkrył, że jego spiżarnia świeci pustkami. Przyjaciele nie przyjęli tego tłumaczenia i poprosili o ‘puttanata qualsiasi' - 'jakiekolwiek głupstwo' do zjedzenia. Z tego co miał, czyli pomidorów, kaparów, czosnku i oliwek Petti przygotował sos do spaghetti, który niezwykle wszystkim smakował. Aby uczynić nazwę ciekawszą, gdyż alla puttanata nie brzmiało zdaniem Pettiego dobrze, zmienił nazwę na alla puttanesca.
Niezależnie od swej genezy puttanesca stała się popularna w latach sześćdziesiątych minionego wieku i do dziś nie schodzi z listy ulubionych i popularnych na całym świecie dań kuchni włoskiej.
W skład podstawowego przepisu wchodzą pomidory, czosnek, kapary oraz czarne oliwki w zalewie z oliwy - dzięki tym dwóm ostatnim składnikom sos należy do dość słonych. Wersja neapolitańska zawiera także anchovies (kolejne źródło soli i oliwy) i papryczkę chilli. W okolicach Rzymu do sosu dodaje się także oregano i sporo natki pietruszki.
Danie w klasycznej wersji ma około 700kcal - w mojej wersji ma 350kcal i zapewniam Was, że jest przepyszne, i bardzo sycące. Efekt obniżenia kaloryczności i zawartości tłuszczu udało mi się osiągnąć dzięki poniższym zmianom:
- zrezygnowałam z anchovis (uznałam, że z ich dodatkiem całe danie byłoby zbyt słone),
- aby zachować morski klimat w miejsce anchovis dodałam świeżego dorsza, co doskonale wpłynęło na zawartość białka w całym daniu,
- dzięki obecności dorsza danie znacznie zyskało na objętości i mogłam zrezygnować z części makaronu nie ryzykując, że danie będzie mniej sycące,
- tradycyjny sos pomidorowy do makaronu zastąpiłam sosem pomidorowo-bazyliowym Walden Farms - ten sos ma zero kalorii! :) (pod przepisem znajedziecie recenzję tego sosu),
- zamiast oliwek w zalewie oliwnej wybrałam oliwki w zalewie solnej.
Sos wyszedł aromatyczny, gęsty, mocno pomidorowy, z wyraźnym smakiem oliwek i kaparów. Prawdę mówiąc czarnych oliwek w zasadzie nie lubię, ale nie chciałam odbiegać od klasycznego przepisu i w tym zestawieniu bardzo mi smakowały.
Doskonałym pomysłem okazało się pieczenie ryby na gorącym sosie - dzięki temu (mimo, że się rozpadła) zachowała swój odrębny smak i nie przesiąkła sosem. Na talerzu był makaron, zalany sosem, a na nim duże kawałki ryby - smaki świetnie skomponowane, ale nie wymieszane w jeden kombosmak.
- 150g dowolnego makaronu
- 3 świeże filety dorsza (moje po 150g każdy)
- 4 ząbki czosnku
- 1Ł oliwy
- 50g kaparów
- 50g czarnych oliwek z zalewy solnej lub octowej
- pęczek natki pietruszki
- słoik sosu pomidorowo-bazyliowego Walden Farms
Wartości odżywcze jednej porcji: 350 kcal, 33,2g białka, 38,4g węglowodanów, 7,5g tłuszczu
Wykonanie:
Piekarnik rozgrzałam do 180 stopni.
Czosnek przecisnęłam przez praskę, wrzuciłam na rozgrzaną oliwę na patelni. Gdy tylko się zeszklił, zanim się przyrumienił, zalałam go sosem pomidorowym. Do sosu dorzuciłam kapary i oliwki oraz posiekaną natkę pietruszki.
Sos wlałam do naczynia żaroodpornego, na nim ułożyłam filety dorsza (w przepisie w Shape polecali natrzeć rybę solą, ale moim zdaniem sos jest dość słony więc nie użyłam soli i to był dobry pomysł).
Ugotować makaron.
Wstawiłam naczynie do piekarnika na 12 minut. Wyjęłam, gdy ryba pod dotykiem widelca zaczęła się rozpadać a jej wierzch był lśniący. Obawiałam się, że pieczenie w piekarniku odkrytej chudej ryby sprawi, że stanie się sucha, ale tak się nie stało. Wyjęta w odpowiednim momencie zachowała smak, aromat i soczystość a parujący przez jej powłoki sos podkreślił jej własny smak - była tak jakby gotowana na pomidorowej parze :)
Na talerze nałożyć makaron, rozłożyć pomiędzy nie sosy i rybę, podawać od razu.
*******
RECENZJA sosu pomidorowo-bazyliowego Walden Farms
Sos do makaronu o zerowej zawartości kalorii, węglowodanów i tłuszczu. Gdy przeczytałam po raz pierwszy o tej firmie pomyślałam sobie: 'na pewno sama chemia'. Ale przeczytałam skład i byłam mile zaskoczona. Druga moja myśl była taka, że pewnie smakuje wstrętnie. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie przetestowała. Zamówiłam więc kilka słoików i niecierpliwie czekałam. Gdy tylko do mnie dotarły natychmiast zabrałam się za testowanie - nie smakuje wstrętnie! Wręcz przeciwnie, jest pyszny. Mam wśród produktów WF swoich faworytów i takie smaki, które pasują mi mniej. Biorąc pod uwagę, że to zero kalorii... cóż, recenzja nie mogła nie trafić na mojego bloga :) Do rzeczy!
Opakowanie 10/10pkt
Ładny, kolorowy słoik z masywnego szkła, z plastikową nakrętką zabezpieczoną folią termiczną.
Wyraźnie, dużymi literami wypisany skład i wartości odżywcze. Duży otwór słoika, można wygodnie wyciągnąć zawartość łyżką (nie lubię słoików ze zwężanymi szyjkami).
Skład na tle produktów podobnych 8/10pkt
W składzie mamy pomidory, przyprawy - to co we wszystkich produktach tego typu. Ponadto aromaty i barwniki - ale naturalne. Zagęstnik - także pochodzenia naturalnego. Substancja konserwująca oraz sukraloza. Lista nieco dłuższa niż przy 'zwykłych' sosach pomidorowych, ale nie ma na niej nic co by mnie niepokoiło.
Skład produktu oceniany abstrakcyjnie 8/10pkt
Jak zaznaczyłam w poprzednim punkcie w składzie nie ma nic co by mnie niepokoiło, skład jest naturalny. Informacje dla dociekliwych:
- Guma ksantanowa to E415, stosowana jako zagęstnik i stabilizator. Naturalny polisacharyd, wytwarzana przez bakterie Xanthomonas campestris z cukru i melasy. Nie ma ograniczeń żywieniowych, guma ksantanowa może być spożywana przez wszystkie grupy religijne oraz wegan i wegetarian.
- Benzoesan sodu to E211, stosowany szeroko do konserwacji żywności. Dopuszczalne dzienne spożycie wynosi do 5 mg/kg masy ciała, podobno w niewielkich stężeniach nie należy obawiać się efektów ubocznych, nie ma też ograniczeń żywieniowych. Jednak u niektórych ludzi kwas benzoesowy i benzoesany mogą uwalniać histaminę i w ten sposób być przyczyną reakcji alergicznych.
Wygląd 7/10pkt
Intensywnie czerwony, apetyczny, jednolity. Za brak kawałków pomidorów odejmuję 3 punkty, ale to czepialstwo z mojej strony (nic dziwnego, przecież nie zawiera całych pomidorów :) ).
Smak 25/30pkt
Pomidorowy. Intensywny. Soczysty. Kwaśnawo-słodki, jak z pomidorów z własnego ogródka. Nie ma się poczucia, że je się coś dietetycznego, można spokojnie zaserwować gościom.
Konsystencja 7/10pkt
Podobnie jak przy wyglądzie brak kawałków pomidorów jest zauważalny - wolałabym, żeby konsystencja była nieco gęstsza, ale po odparowaniu na patelni a potem w piekarniku sos lekko zgęstniał osiągając odpowiednią konsystencję.
Możliwości wykorzystania 10/10pkt
Ogromne. Sos do ryby, do makaronu, do mięsa, do pizzy.
Czy kupię ponownie 6/10pkt
Tak, jeśli będę miała taką możliwość. Ze względu na utrudniony dostęp odejmuję 4 punkty.
Inne wrażenia punktowane 5/5pkt
Muszę dać 5 punktów bo wciąż jestem pod wrażeniem tego, że coś co nie ma kalorii może tak dobrze smakować.
W sumie sos pomidorowy Walden Farms uzbierał 86 punktów - niezły wynik!
Komentarze
Prześlij komentarz