Wtorek, 5. lutego 2013 r. - wieczór
Właśnie skończyłam przygotowywać soki i popakowałam je sobie w słoiczki i pudełka. Przyznam, że spróbowałam soku bazowego (Odważ się na warzywa) i jestem przerażona :) Wypicie całego będzie wymagało ode mnie sporej odwagi!
Na ostatni posiłek przed detoksem wybrałam gorącą białą czekoladę Options (42kcal/kubek). Była pyszna :)
Środa, 6. lutego 2013 r.
godzina 6:45
- Chyba sobie żartujesz?!
- Nie, dlaczego?
- Mam to wypić? Nie ma mowy!
- Wypij, to zdrowe. Poza tym, umawialiśmy się!
- Nic z tego! Czy ty widzisz jak to wygląda?? To jakaś bura breja, obiecywałeś mi soczyście zielony napój a nie takie... coś. Co to w ogóle jest?
(...)
To nie dialog, który stoczyłam z córcią lub mężem, to dyskusja, jaka miała miejsce między moim brzuchem a rozumem. Rozum zachęcał, brzuch, w komitywie z nosem i oczami, bronił się rękami i nogami.
Już wiem, czemu "Odważ się na warzywa" jest napojem bazowym, którego można pić do woli. Co tu dużo mówić, wstrętny jest. Gdyby nie dodatek pomidorów z puszki, nie dałabym rady tego wypić. Ma buro-zielony kolor, nieco ziemisty zapach. W smaku wyraźnie wyczuwalny jest seler naciowy i papryka i choć oba lubię, to nie ratuje to sytuacji.
Na śniadanie wypiłam 400ml soku bazowego. Towarzyszyły temu mimowolne prychnięcia, mogę też odfajkować gimnastykę twarzy na dziś, bo nie dałam rady wypić soku nie krzywiąc się. Kolejne dzisiejsze soki zapowiadają się na szczęście lepiej, jest w nich więcej owoców.
godzina 9:33
Od 'śniadania' minęły dwie i pół godziny, co ciekawe nie jestem głodna. Na biurku stoi półtoralitrowy dzban wody z miodem gryczanym i cytryną.
godzina 11:22
Szklaneczka Zielonego Przylądka. Przyjemna niespodzianka po porannym paskudztwie. Dość rzadki, wodnisty, o rześkim smaku. Wyczuwam smak jabłka, gruszki, miły kwasek daje kiwi. Czuję aromat selera naciowego, ale jest subtelny, chyba nawet jego przeciwnikom by nie przeszkadzał. Taki sok mogłabym pijać dla przyjemności :) Jedno ale - gdzieniegdzie pływają drobinki jarmużu, są dość twarde, ale drobniutkie - detal, nie czepiam się.
Byłam głodna trochę, ta szklanka soku uspokoiła mój głód.
godzina 13:06
Robię się śpiąca, mój organizm najwyraźniej odczuwa wahania i insulina daje o sobie znać. Zjadam na lunch porcję Buraka na Salonach (cały słoiczek widoczny na zdjęciu). Pyszne! Zdecydowanie włączę ten napój do swojego stałego menu, jest orzeźwiający, słodziutki, wyczuwalny jest burak (wspominałam, że uwielbiam buraki?) i owoce jagodowe. Cudowny bardzo zachęcający kolor, przyjemna konsystencja (dość gęsta, jak na napój, ale na pewno nie na tyle, by nazwać ją kremową). Dodaje energii. To zdecydowanie faworyt tego dnia.
Do końca pobytu w pracy została mi mała szklaneczka Zielonego Przylądka i kubas napoju dla odważnych, ale za ten drugi chyba podziękuję. Zostawię sobie na wieczór na wypadek, gdyby głód miał mnie przyprzeć do ściany (na razie jest nieźle, nie narzekam).
Wypiłam dziś już 1,7L wody z cytryną, trochę się obawiam, że to za dużo dla nerek, do tego dochodzi jeszcze poranna herbata i niemal 4 kubki detoksowych napojów, w sumie ponad 3 litry, a minęła dopiero połowa dnia.
godzina 16:30
Za chwilę wychodzę z pracy, sok dla odważnych zostawiam w lodówce - nie wypiłam go, na samą myśl o nim robi mi się zielono przed oczami :) W domu czeka na mnie spore pudełko Buraka na Salonach. I przyznam, że nie cieszy mnie ta myśl, bo ten sok jest słodki. Podobnie Zielony Przylądek. Uwielbiam słodycze, ale widocznie nawet ja nie jestem w stanie całą dobę konsumować słodkich rzeczy. I co tu zrobić z tym fantem?
godzina 18:39
Już po obiedzie. Wracając do domu wyjątkowo nie włączyłam radia w samochodzie, żeby mieć możliwość skupienia się i spokojnego przemyślenia sprawy. I postanowiłam posłuchać tego, co podpowiada mi organizm i wprowadzić małą (a może wcale nie małą) modyfikację. Wjechałam do zaprzyjaźnionego warzywniaka i kupiłam 8 dużych pieczarek, pokroiłam je na ćwiartki i ugotowałam na parze (3 minutki, tylko tak, aby zwiędły) ze szpinakiem. Doprawiłam tylko pieprzem i wędzoną papryką. Uznałam, że po pierwsze cały dzień bez ciepłego posiłku w zimie to coś, co źle wpływa na moje samopoczucie, a poza tym nie mogłam myśleć o kolejnej szklance słodkiego soku.
Jak sądzicie, myśleć o tym jak o kapitulacji?
Na deser wypiłam resztkę Przylądka.
Na ewentualną kolację została mi miska Buraka, ale wlałam już w siebie dziś tyle płynów, że szczerze wątpię, żeby udało mi się coś jeszcze w siebie zmieścić.
godzina 20:50
Jednak wypiłam Buraka do końca. Ze smakiem :)
Bilans dnia: na plus. Czuję się dobrze, głodna nie jestem i nie byłam, odkryłam dwa soki, do których z przyjemnością wrócę. Na minus pierwszy sok. I nie wiem jak potraktować dopuszczenie do jadłospisu obgotowanych krótko na parze warzyw - odejście od surowizny i od formy płynu. Na jutrzejszy dzień patrzę pozytywnie. Pracuję jutro w domu, więc soki będę przygotowywać na bieżąco, a nie na zapas jak dziś.
PRZEPISY na I dzień DETOKSU
Odważ się na warzywa (sok bazowy, można pić dowolną ilość)
Zielony Przylądek
Burak na Salonach
Środa, 6. lutego 2013 r.
godzina 6:45
- Chyba sobie żartujesz?!
- Nie, dlaczego?
- Mam to wypić? Nie ma mowy!
- Wypij, to zdrowe. Poza tym, umawialiśmy się!
- Nic z tego! Czy ty widzisz jak to wygląda?? To jakaś bura breja, obiecywałeś mi soczyście zielony napój a nie takie... coś. Co to w ogóle jest?
(...)
To nie dialog, który stoczyłam z córcią lub mężem, to dyskusja, jaka miała miejsce między moim brzuchem a rozumem. Rozum zachęcał, brzuch, w komitywie z nosem i oczami, bronił się rękami i nogami.
Już wiem, czemu "Odważ się na warzywa" jest napojem bazowym, którego można pić do woli. Co tu dużo mówić, wstrętny jest. Gdyby nie dodatek pomidorów z puszki, nie dałabym rady tego wypić. Ma buro-zielony kolor, nieco ziemisty zapach. W smaku wyraźnie wyczuwalny jest seler naciowy i papryka i choć oba lubię, to nie ratuje to sytuacji.
Na śniadanie wypiłam 400ml soku bazowego. Towarzyszyły temu mimowolne prychnięcia, mogę też odfajkować gimnastykę twarzy na dziś, bo nie dałam rady wypić soku nie krzywiąc się. Kolejne dzisiejsze soki zapowiadają się na szczęście lepiej, jest w nich więcej owoców.
godzina 9:33
Od 'śniadania' minęły dwie i pół godziny, co ciekawe nie jestem głodna. Na biurku stoi półtoralitrowy dzban wody z miodem gryczanym i cytryną.
godzina 11:22
Szklaneczka Zielonego Przylądka. Przyjemna niespodzianka po porannym paskudztwie. Dość rzadki, wodnisty, o rześkim smaku. Wyczuwam smak jabłka, gruszki, miły kwasek daje kiwi. Czuję aromat selera naciowego, ale jest subtelny, chyba nawet jego przeciwnikom by nie przeszkadzał. Taki sok mogłabym pijać dla przyjemności :) Jedno ale - gdzieniegdzie pływają drobinki jarmużu, są dość twarde, ale drobniutkie - detal, nie czepiam się.
Byłam głodna trochę, ta szklanka soku uspokoiła mój głód.
godzina 13:06
Robię się śpiąca, mój organizm najwyraźniej odczuwa wahania i insulina daje o sobie znać. Zjadam na lunch porcję Buraka na Salonach (cały słoiczek widoczny na zdjęciu). Pyszne! Zdecydowanie włączę ten napój do swojego stałego menu, jest orzeźwiający, słodziutki, wyczuwalny jest burak (wspominałam, że uwielbiam buraki?) i owoce jagodowe. Cudowny bardzo zachęcający kolor, przyjemna konsystencja (dość gęsta, jak na napój, ale na pewno nie na tyle, by nazwać ją kremową). Dodaje energii. To zdecydowanie faworyt tego dnia.
Do końca pobytu w pracy została mi mała szklaneczka Zielonego Przylądka i kubas napoju dla odważnych, ale za ten drugi chyba podziękuję. Zostawię sobie na wieczór na wypadek, gdyby głód miał mnie przyprzeć do ściany (na razie jest nieźle, nie narzekam).
Wypiłam dziś już 1,7L wody z cytryną, trochę się obawiam, że to za dużo dla nerek, do tego dochodzi jeszcze poranna herbata i niemal 4 kubki detoksowych napojów, w sumie ponad 3 litry, a minęła dopiero połowa dnia.
godzina 16:30
Za chwilę wychodzę z pracy, sok dla odważnych zostawiam w lodówce - nie wypiłam go, na samą myśl o nim robi mi się zielono przed oczami :) W domu czeka na mnie spore pudełko Buraka na Salonach. I przyznam, że nie cieszy mnie ta myśl, bo ten sok jest słodki. Podobnie Zielony Przylądek. Uwielbiam słodycze, ale widocznie nawet ja nie jestem w stanie całą dobę konsumować słodkich rzeczy. I co tu zrobić z tym fantem?
godzina 18:39
Już po obiedzie. Wracając do domu wyjątkowo nie włączyłam radia w samochodzie, żeby mieć możliwość skupienia się i spokojnego przemyślenia sprawy. I postanowiłam posłuchać tego, co podpowiada mi organizm i wprowadzić małą (a może wcale nie małą) modyfikację. Wjechałam do zaprzyjaźnionego warzywniaka i kupiłam 8 dużych pieczarek, pokroiłam je na ćwiartki i ugotowałam na parze (3 minutki, tylko tak, aby zwiędły) ze szpinakiem. Doprawiłam tylko pieprzem i wędzoną papryką. Uznałam, że po pierwsze cały dzień bez ciepłego posiłku w zimie to coś, co źle wpływa na moje samopoczucie, a poza tym nie mogłam myśleć o kolejnej szklance słodkiego soku.
Jak sądzicie, myśleć o tym jak o kapitulacji?
Na deser wypiłam resztkę Przylądka.
Na ewentualną kolację została mi miska Buraka, ale wlałam już w siebie dziś tyle płynów, że szczerze wątpię, żeby udało mi się coś jeszcze w siebie zmieścić.
godzina 20:50
Jednak wypiłam Buraka do końca. Ze smakiem :)
Bilans dnia: na plus. Czuję się dobrze, głodna nie jestem i nie byłam, odkryłam dwa soki, do których z przyjemnością wrócę. Na minus pierwszy sok. I nie wiem jak potraktować dopuszczenie do jadłospisu obgotowanych krótko na parze warzyw - odejście od surowizny i od formy płynu. Na jutrzejszy dzień patrzę pozytywnie. Pracuję jutro w domu, więc soki będę przygotowywać na bieżąco, a nie na zapas jak dziś.
PRZEPISY na I dzień DETOKSU
Odważ się na warzywa (sok bazowy, można pić dowolną ilość)
- 1/2 paczki jarmużu
- 1/2 główki białej kapusty (modyfikacja w stosunku do listy zakupów, połowę jarmużu zastąpiłam kapustą)
- puszka pomidorów
- dwie duże garści szpinaku
- pęk selera naciowego (cały)
- 1 papryka
- pół pęczka pietruszki
- sok z połowy cytryny
Wszystko poza pomidorami przepuścić przez sokowirówkę, zblendować z pomidorami na jednolity płyn. Uwaga na jarmuż, wkładać po jednym liściu - moja sokowirówka pomimo porządnego silnika krztusiła się łodygami jarmuży, gdy wkładałam kilka na raz.
Zielony Przylądek
- 1 kiwi
- jabłko
- gruszka
- ogórek
- 3 liście jarmużu
- pęczek mięty
Wszystko przepuścić przez sokowirówkę.
Burak na Salonach
- 2 jabłka
- 1 burak
- 1 szklanka owoców jagodowych (mrożonych)
- 1 banan (na liście zakupów była 1/2, zwiększyłam ilość)
- 1/2 granatu (dodałam w ostatniej chwili, nie był uwzględniony na liście zakupów)
Z jabłka i buraka wycisnąć sok, zblendować z pozostałymi owocami.
gdzie można kupić jarmuż??
OdpowiedzUsuńJa kupuję od 3 lat w Auchan, na dziale warzywnym, leży tam gdzie pakowany szpinak, biała rzodkiew itd. W Auchan jest regularnie. Często bywa też w Realu. Jeśli u Ciebie nie ma, to najpewniejszym miejscem są lokalne bazary i ryneczki, gdzie starsi ludzie sprzedają warzywa wyhodowane przez siebie - jarmuż jest ogromnie wytrzymały i mało wybredny a do jedzenia nadaje się dopiero gdy przejdzie przez przymrozki, więc jego uprawa jest banalnie prosta i tania i to właśnie z pierwszej ręki dzięki temu najłatwiej go kupić.
UsuńCiesze się, że wytrwałaś pierwszy dzień - oby tak dalej:)
OdpowiedzUsuńco do obiadu wydaje mi się, że nic złego się nie stało, jest zima, więc organizm domagał się ciepłego posiłku, a przecież nie było to smażone mięcho tylko warzywa na parze:)
z przepisów na soczki na pewno skorzystam, może pominę jarmuż (u mnie niedostępny) :)
Powodzenia :)
I ten bazowy też planujesz wykorzystać? Czy zraziłam Cię? Wiesz, on mimo mocnych w smaku składników takich jak seler czy papryka wyszedł dość mdły, to chyba największy problem. Może gdybym dodała jakieś suszone zioła, paprykę, pieprz - jak myślisz? Sól by zapewne pomogła, ale uparłam się nie dosalać, w końcu codziennie zjadam więcej soli niż należy (chyba, nie liczyłam).
UsuńMiło mi, że pamiętałaś o moim dniu próby i wpadłaś sprawdzić jak sobie radzę :) To mobilizuje! Koniecznie daj znać jak będziesz zabierać się za swój detoks, żebym nie przegapiła Twoich zmagań :)
Zobaczymy jak to będzie (nigdzie u mnie nie ma jarmużu, ze szpinakiem też ciężko, ewentualnie mrożony) ;) może pozostanę przy świeżych sałatkach z tych produktów co uda mi się zdobyć :)
Usuńco do smaku proponuję zwiększyć ilość ziół, dodać świeżą lub suszoną bazylię, pietruszkę, kolendrę i ewentualnie pastę miso (jest słona ale ma sporo witamin i minerałów) a może glony? :)
Pozdrawiam :)
Nie pomyślałam o glonach! Dzisiaj siedzę w domu, ale może jutro wyskoczę z pracy i dokupię, poeksperymentuję w 3 dni z dodatkami. Dziękuję za radę :)
Usuń