Przejdź do głównej zawartości

Options - recenzja białej i mlecznej czekolady do picia light (40kcal)


O gorących czekoladach Options wspominałam Wam już przy okazji PB2, nadszedł wreszcie czas na zbliżenie na nie i opisanie w szczegółach. Options to brytyjska firma, należy do tego samego koncernu co herbaty Twinings. Na ich gorące czekolady trafiłam - a jakże - przypadkowo, ale takiego produktu szukałam od dawna. Szukałam słodkiej gorącej czekolady, pal licho kaloryczność (w granicach rozsądku), ale chodziło mi o coś, co nie wymaga dodawania mleka - a to dlatego, że kiedy jestem w domu i mam pod ręką pełną lodówkę i szafkę ze słodyczami, ratunek w chwili, gdy muszę zjeść coś słodkiego nie jest mi potrzebny - otwieram szafkę/lodówkę i coś sobie organizuję. Gorzej sytuacja ma się:
a) w pracy, gdy nie mam jak wyskoczyć do sklepu (bo np. jestem w trakcie długiego spotkania albo czekam na ważny telefon),
b) w podróży, zwłaszcza zimą (np. w pociągu, albo gdy jadę samochodem a na stacjach benzynowych czekają mnie tylko bardzo słodkie kawy typu latte z syropem)
c) gdy wychodzę do restauracji/kawiarni i karta deserów przekracza mój kaloryczny limit.
I to właśnie w takich sytuacjach przydają mi się gorące czekolady - te na zdjęciach są w dużych plastikowych słojach, ale są też saszetki - a już przy karmelowej cykorii wspominałam Wam, że mam słabość do saszetkowanych napoi. Zawsze mam w torebce 2-3 saszetki tych gorących czekolad i już nie raz uratowały mi humor i powstrzymały w chwili słodyczowego głodu przed rzuceniem się na kuszącego ptysia z bitą śmietaną (moje biuro sąsiaduje z jedną z najlepszych cukierni w Warszawie!!). A w przeciwieństwie do rzeczonego ptysia Optionsowe czekoladowe słodkości mają od 38kcal do 44kcal, wychodzi z tego pełen kubas i po jego wypiciu można mi przed nosem ustawić piramidę ptasiego mleczka i nawet na nie nie spojrzę (no, może ukradkiem ;) )
Wybór Optionsów jest bardzo duży, często wypuszczają też kolekcje limitowane, zwykle dostępnych jest około 20 smaków, z czego część tylko w saszetkach. Te, które pokazuję Wam dzisiaj są w ich stałym asortymencie, to:

Opakowanie 9/10pkt
Bardzo babskie (w pozytywnym sensie), bardzo do mnie przemawia. Pastelowy błękit + inne pastelowe kolor odpowiadające danemu smakowi. Przyjemne saszetki, łatwo się je otwiera. Większe opakowania to plastikowe słoiki, zafoliowane, o ile dobrze pamiętam mają środek zamykany aluminiową pokrywką zdzieraną przy pierwszym otwarciu (ale tego pewna nie jestem). Punkt odejmuję za funkcjonalność słoika - w połowie wysokości ma zwężenie i przez to nieco trudno sięgać łyżką po resztki proszku.
Skład wypisany czytelnie.
Urzekli mnie nazwami (grzeszna czekolada, miętowe szaleństwo) i kreską, jaką jest rysowana bohaterka - dziewczyna machająca nonszalancko nogą na każdym opakowaniu.

Skład  8/10pkt
Skład białej czekolady:
Serwatka w proszku, suszony syrop glukozowy, mleko w proszku, olej roślinny, biała czekolada (4%) (cukier, miazga kakaowa, mleko w proszku, odtłuszczone mleko w proszku), sól, aromat, zagęstnik (guma ksantanowa), zagęstnik E414, białka mleka, stabilizatory (E340, E452), substancja słodząca (aspartam), emulgatory (E471, E472e), barwnik E160a, substancja przeciwzbrylająca (E551)

Skład belgijskiej czekolady:
Serwatka w proszku, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu (21%) cukier, belgijska czekolada (7%) (cukier, miazga kakaowa, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, aromaty), zagęstnik E414, suszony syrop glukozowy, odtłuszczone mleko w proszku, olej rośliny, mleko w proszku, sól, zagęstnik (guma ksantanowa),  emulgator (lecytyna sojowa), substancja słodząca (aspartam), substancja przeciwzbrylająca (E551), aromaty, stabilizator (E340).

Na fioletowo pozaznaczałam te składniki, które budzą moje zastrzeżenia:
  • belgijska czekolada - tu daje znać o sobie moje czepialstwo - co to jest belgijska czekolada? czy to jest jakaś lepsza odmiana czekolady? inna? jeśli tak, to pod jakim względem?
  • suszony syrop glukozowy - już się wypowiadałam na jego temat, jest obwiniany o rosnącą otyłość społeczeństw;
  • aromaty - tak  jak wcześniej, chciałabym, żeby producent podawał jaki to rodzaj aromatu (naturalny?); przyznaję jednak, że nie ma takiego prawnego obowiązku
A na zielono inne, o których mam do powiedzenia parę słów:
  • zagęstnik E414 - ciekawostka i przykład na to, że nie wszystkie 'Ecośtamy' są szkodliwe, jak się często w uproszczeniu mówi. E414 to guma arabska (nie wiem jak Wam, ale mi kojarzy się to z klejem, którego używałam w dzieciństwie z buteleczki z gumową tutką) - to nic innego jak ususzony sok akacji senegalskiej, dodatek uważany za nieszkodliwy (informacja jak zwykle ze strony Federacji Konsumentów). Mało, że nieszkodliwy - w 2008 roku w British Journal of Medicine opublikwoano badania, z których wynika, że 10g gumy arabskiej dziennie znacząco pobudza rozwój korzystnej flory bakteryjnej przewodu pokarmowego. Substancja ta należy do tzw. prebiotyków, czyli produktów nietrawionych przez organizm człowieka, lecz wykazujących pozytywny wpływ na korzystną florę bakteryjną organizmu człowieka (więcej o tym np. tu).
  • stabilizatory (E340, E452) E340 to fosforany potasu a E452 polifosforany; fosfor jest jednym z niezbędnych do życia składników mineralnych. W organizmie powinna istnieć określona proporcja pomiędzy ilością fosforu i wapnia. Jeśli do organizmu dostarczymy za dużo fosforu, wówczas może to zakłócić przyswajanie innych substancji mineralnych i z tego powodu odradza się częste spożywanie. 
  • emulgatory (E471, E472e) - naturalne i syntetyczne emulgatory i stabilizatory, występują w naturze. Uważane za nieszkodliwe. 
  • barwnik E160a naturalne, pomarańczowe barwniki ekstrahowane z surowców roślinnych. Występują w naturze w wielu roślinach (np. w marchwi). Mogą być przekształcane w organizmie w witaminę A. Przy przedawkowaniu skóra nabiera żółtawego zabarwienia. Uważane za nieszkodliwe.
  • substancja przeciwzbrylająca (E551) - dwutlenek krzemu, syntetyczna substancja przeciwzbrylająca. Nie wchłaniana w organizmie. Występuje w przyrodzie. Uważany za nieszkodliwy.
Osobne słowo komentarza należy się aspartamowi. Nie raz wyrażałam swoją niechęć do tego składnika, chociaż przyznaję, że nie wyeliminowałam ze swojego jadłospisu wszystkich produktów, które go zawierają (sięgam czasem np po colę light). Nie umieściłam go na fioletowej liście tylko dlatego, że obecnie jest zastępowany przez Options acesulfamem K.
Nie ma właściwie się czego mocno przyczepić, ale idealnie nie jest, więc dwa punkty odejmuję - za syrop glukozowy i za brak informacji o pochodzeniu aromatów. Bardzo cieszy mnie stosowanie naturalnych barwników.

Wygląd 8/10pkt
W opakowaniu to po prostu drobniutki proszek - belgijska jest jasno brązowa, jak mleczna czekolada, trochę jaśniejsza może, zaś mleczna ma jasno-kremowy kolor.
Po rozpuszczeniu w wodzie belgijska wygląda jak każda gorąca czekolada, ma niewielką piankę, która szybko znika. Na białej tworzą się żółte okrągłe plamki na powierzchni, kojarzą się z maślanymi kropami - za nie odejmuję 2 punkty.



Smak i zapach 25/25kt
I tu jest naprawdę dobrze :) 
Mleczna (pozwólcie, że nie będę jej nazywać belgijską) smakuje jak każda inna gorąca czekolada, nic nie sugeruje, że jest produktem dietetycznym. Pyszności. Czekoladowa, pachnąca, słodka.
Biała - nie mam porównania do białej pitnej czekolady niedietetycznej, więc nie porównam, ale powiem po prostu, że bynajmniej nie smakuje jak produkt light. Jest ulepkowato słodka i obłędnie pyszna. Bardziej niż z białą czekoladą jako taką kojarzy mi się ze słodzonym mlekiem, takim z tubki. Jeśli Wasze dzieciństwo minęło bez wysysania słodkiego kremu z aluminiowej tubki - nie wiecie co straciliście :) Ale możecie to teraz nadrobić spijając biały słodki płyn bardziej kulturalnie niż wprost z tubki.
Jedyna różnica, którą widzę między tymi napojami a takimi regularnymi czekoladami do picia to gęstość - te lekkie nie są aż tak gęste. Ale za to zamiast 200-250kcal mają 40kcal. Nie wiem jak Wy, ale ja wybaczam.
Smak można jeszcze dodatkowo pogłębić dodając mleka - mój mąż zalewa czekoladę mlekiem z wodą w proporcjach 1:1, ja dodaję czasem kapkę mleka w ramach rozpusty.

Konsystencja 6/10pkt
Mlecznej daję maksa, białej odcinam punkty za te żółte kropki na powierzchni - nie są to grudki, nie czuć ich w smaku, ale wolałabym, żeby ich nie było.
Ogólnie duży plus dla tych czekolad za to, że z łatwością się rozpuszczają w wodzie, wystarczy zalać gorącą wodą, zamieszać kilka razy łyżeczką i już.

Możliwości wykorzystania 4/10pkt
Chyba ograniczone - nie wydaje mi się, żeby mogły się sprawdzić inaczej niż jako napój.

Stosunek jakości do ceny 10/10pkt
Jedna saszetka kosztuje 1,79zł a pełne duże opakowanie około 19zł i wychodzi z tego 20 kubków, czyli cena za jeden kubek to 95gr - bardzo rozsądnie, szczególnie, że gorąca czekolada z automatu na dworcu kosztuje 3zł a w punkcie z kawą około 8zł.
Czekolady można kupić w sklepie Guiltfree.pl (zbieżność nazw jest przypadkowa, wynika ze zbieżności tematyki)

Czy kupię ponownie 10/10pkt

No ba!

Inne wrażenia punktowane 3/5pkt
Daję 3 punkty - po prostu za to, że są :)

W sumie czekolady Options zdobyły 83 punktów i plasują się w czołówce recenzowanych produktów.

Recenzowane produkty są kupione przeze mnie, nie dostałam ich w ramach współpracy. Recenzja zawiera moją osobistą opinię na ich temat.






Komentarze

  1. Ale świetna! Gdzie ją dostałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A napisałam przecież :) Można ją kupić tu: http://www.guiltfree.pl/

      Usuń
    2. Hmm... wygląda na to, że na własnym blogu nie umiem dodawać aktywnych linków - chętnie przyjmę instruktarz jeśli ktoś umie mnie szybko oświecić :)

      Usuń
    3. Dzięki :)
      Musisz zaznaczyć myszką wyraz/zdanie/obrazek, który chcesz zalinkować, po czym klikasz na "link" i wklejasz adres.

      Usuń
  2. "belgijska czekolada - tu daje znać o sobie moje czepialstwo - co to jest belgijska czekolada? czy to jest jakaś lepsza odmiana czekolady? inna? jeśli tak, to pod jakim względem?"

    belgijskie czekolady i pralinki to podobno najlepsze na świecie wyroby tego typu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, belgijskie czekolady faktycznie mają taką opinię. Ale czy myślisz, że każda czekolada wyprodukowana w Belgii jest tak dobra? Ja myślę, że nie. Byłoby inaczej, gdyby nazwa 'belgijska czekolada' była nazwą zastrzeżoną dla grupy czekolad spełniających określone minimalne wymagania jakościowe. I dlatego się czepiam - że powiedzieć, że coś jest z belgijskiej czekolady to taki trochę chwyt marketingowy. Ale do smaku zastrzeżeń nie mam :)

      Usuń
  3. na ile "kubków" starcza Ci takie opakowanie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie 20 - jedna porcja to 11g, odmierzam na wadze kuchennej.

      Usuń
  4. Jak dla mnie świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Uniwersalny przelicznik kuchennych miar i wag czyli ile waży filiżanka mąki, ile to jest 1 oz oleju i jak przeliczyć F na C?

Wiem, że wiele spośród Was równie często jak ja sięga do anglojęzycznych przepisów. Niby każdy wie ile to uncja, ale gdy czytam przepis zawsze szukam w internecie kalkulatora miar i wag aby sprawdzić czy dobrze liczę. Podobnie z temperaturami pieczenia – tu akurat czuję się bardziej usprawiedliwiona, bo przeliczanie stopni Celsjusza na stopnie Fahrenheita jest nieco bardziej skomplikowane niż proste przemnożenie/podzielenie, ale i tak jest to wiedza na poziomie szkoły podstawowej ;) Aby ułatwić sobie i Wam raz na zawsze dopasowywanie przepisów anglosaskich do naszego systemu wag i miar objętości przygotowałam listę z odpowiednikami – korzystajcie :) z  Obj ętość - z fili żanki na mililitry (wielkości podane w filiżankach (cup), łyżkach (TS – tablespoon) lub łyżeczkach (ts – teaspoon)  1 filiżanka = 16 łyżek = 48 łyżeczek = 240 ml 3/4 filiżanki = 12 łyżek = 36 łyżeczek = 180 ml 2/3 filiżanki = 11 łyżek = 32 łyżeczki = 160 ml 1/2 filiżanki = 8 łyżek = 24 łyżeczki = 1

Lekkie sosy do makaronu z Lidla czyli na co warto polować w Tygodniu Włoskim

Pamiętacie zapewne, bo nie raz dałam się Wam poznać od tej strony, że jestem fanką zakupów w Lidlu. Wraz ze wzrostem świadomości dotyczącej składu produktów lista moich ulubionych produktów z Lidla musiała się nieco skurczyć, ale wciąż udaje mi się znaleźć czasami coś ciekawego. Dziś chciałabym się z Wami podzielić włoskimi sosami, które są od czasu do czasu dostępne - jak widać zaopatrzyłam się w pokaźny zapas bo ostatnio skończyły mi się szybciej niż sądziłam. Jeśli często jadacie mięso, makaron lub warzywa i nie macie pomysłu co do nich dodać, a chcecie, by było to szybkie, gotowe, dostępne od ręki i - co najważniejsze - o dobrym składzie, to zdecydowanie polecam Wam te sosy. Wśród produktów popularnych marek w cenach dobrze poniżej 10zł za słoik nie znalazłam dotąd produktu o tak dobrym składzie. Wybrałam 4 sosy, spośród których 3 mają raczej łagodny smak: Sugo alla Toscana - sos pomidorowy z wędzonym boczkiem Sugo alla Siciliana - sos pomidorowy z bakłażanem i serem Gr

Chleb jakiego nie znacie czyli jak wykorzystać pulpę z sokowirówki

O tym, że soki z warzyw są kopalnią cennych składników każdy wie (no, prawie każdy). O tym, że dość łatwo jest je zrobić wie ten, kto próbował. Wiele osób zadaje sobie jednak pytanie, czy jest sens robić soki warzywne, skoro tak wielką część wykorzystanych warzyw trzeba wyrzucić? Gdyby ta część była kompletnie bezwartościowa a wszystkie cenne składniki kumulowały się w soku, nie byłoby problemu - ale tak nie jest! Pulpa pozostająca po zrobieniu soku z marchewki, buraczków czy selera jest tak samo, jeśli nie bardziej cenna niż sok. W procesie robienia soku z warzyw wszystkie węglowodany (głównie cukry) trafiają do soku - pozostała pulpa warzywna nie zawiera węglowodanów. Jednocześnie w soku z warzyw nie ma ani grama białka - całe białko pozostaje w pulpie! To oznacza, że pulpa jest uboga w proste węglowodany za to bogata w cenne białko :) W efekcie 1 kromka buraczkowego pieczywa ma mniej niż 1,5g węglowodanów i prawie 3,5g białka. Piękne proporcje! Wymyśliłam jak wykorz