Przejdź do głównej zawartości

Gdzie kupuję suszone owoce - stoisko z tureckimi bakaliami (dużo zdjęć)



Dzisiaj uraczę Was dla odmiany większą niż zwykle ilością zdjęć i nieco mniejszą tekstu (ale tylko trochę mniejszą - gadulstwo mnie nie opuszcza :).
Po wpisie o słonecznej jaglance Wasze zainteresowanie wzbudziło źródło pochodzenia dobrych bakalii, orzechów i suszonych owoców - odkrywam więc zaplecze mojej kuchni i pokażę gdzie się zaopatruję.
Pojechałam w ten weekend do Piaseczna i sfotografowałam stoisko, w którym od kilku miesięcy kupuję sprowadzane z Turcji pyszności. Jeśli zmartwiliście się tym, że to w Piasecznie - rozchmurzcie się. Okazało się bowiem, że właściciele po kilku miesiącach przymiarek i zapowiedzi otworzyli wreszcie sklep internetowy z takim samym asortymentem jak ten na stoisku, więc niezależnie od tego gdzie mieszkacie możecie skosztować tych pyszności - link do sklepu EkoŚwiat.
Przyznaję, że ceny nie należą do niskich (na marginesie: nie podoba mi się, że w sklepie internetowym ceny są takie same jak na stoisku w pasażu handlowym; znając wysokość czynszów w centrach handlowych i fakt, że od ich obrotów właściciele często płacą dodatkowy czynsz oczekiwałabym, że w sklepie internetowym, w którym oba te koszty przecież odpadają a cały przychód zostaje w kieszeni sprzedawcy, ceny będą niższe). Wolę jednak raz na jakiś czas kupić 100g prawdziwych suszonych moreli bez towarzyszącej jej kawalkady związków siarki, przeciwutleniaczy, polepszaczy, zmiękczaczy i nawilżaczy, niż konsumować śliczną mięciutką morelkę w pięć razy niższej cenie, która swoim składem chemicznym niewiele się różni od gumy rozpuszczalnej. Zdecydowanie nie jestem zbzikowana na punkcie składu żywności i kupuję także produkty, co do których mam zastrzeżenia - ale tam gdzie mogę sobie pozwolić na luksus zdrowego jedzenia, robię to z przyjemnością. I ze smakiem!
Właśnie: SMAK. To jest sedno tego posta. Spójrzcie na te figi i daktyle: 


Duże, soczyste, miękkie, piekielnie słodkie. Suszone naturalnie na słońcu. Ziarenka suszonych fig wspaniale chrzęszczą w zębach, w ustach rozpływa się galaretkowaty miąższ skryty pod pomarszczoną skórką. Daktyle - naturalnie suszone daktyle smakują jak czekolada, są jakby tłuste, zatopienie w nich zębów to prawdziwa przyjemność.

Nie wszystkie dostępne tu produkty zachwycają wyglądem - trzeba umieć oderwać się od kryteriów estetycznych i spróbować wszystkiego, naprawdę warto. Suszone banany są dość brzydkie, szaro-czarno-brązowe, pomarszczone, wygięte badylki - ale mają tak skoncentrowany smak banana, jakiego nie powstydziłby się najmocniejszy aromat bananowy do ciasta. Nieco rozczarowały mnie jagody goji - zostawiają słonawy posmak. Zachwycił mnie kandyzowany imbir - słodki i pikantny zarazem, z charakterystyczną egzotyczną ostrością imbiru, której nie sposób pomylić z innym smakiem, znakomicie odświeża oddech i orzeźwia.


W bardzo dobrej cenie są chałwy (jak chwali się właściciel: tańsze niż w Biedronce:) ), mężowi kupiłam chałwę o półpłynnej konsystencji do smarowania chleba - niech się Nutella schowa i boi, że Turcy podbiją swoim chałwowym kremem świat - nie tylko równie pyszny, ale do tego zdrowy!

Pozostając w temacie kawowych słodyczy, które ostatnio często wspominam (vide cykoriowa kawa karmelowa i kawowy batonik zbożowy) polecam ziarna kawy w czekoladzie - zajada się nimi nawet moja pięciolatka, czym mnie zadziwia, bo nie sądziłam, że małe dziecko może lubić smak kawy. Ale te ziarenka naprawdę  pyszne! Kuszą mnie migdały w polewie z białej czekolady z mialinami, ale jeszcze ich nie próbowałam, bo uznałam, że za blisko im do 'zwykłych' łakoci a za daleko do tradycyjnych tureckich specjałów. Żurawiny - wreszcie żurawiny, które nie są tak diabelsko słodkie i przypominają, że w swej pierwotnej formie są strasznie kwaśne. Te żurawinowe dosładzane landryny polewane obficie olejem, które serwują nam powszechnie producenci bakalii, nie mają ani smakowo, ani pod względem walorów zdrowotnych nic wspólnego ze świeżymi żurawinami.


 I trochę suszonych owoców:
- 'brzydkie' brązowe suszone morele, o których wspominałam poprzednio
- suszone melony i brzoskwinie
- jeszcze brzydsze od moreli suszone banany, nie mniej zasługujące na Wasze zainteresowanie
- mango w różnych postaciach, od suszonej na słońcu, bez dodatków, przez dosładzaną sokiem z mango (takie mango w sosie własnym), aż po mango oficjalnie kandyzowane.

Jak Wam się podobają takie stoiska? Lubicie robić na nich zakupy, czy wybieracie bakalie pakowane przez rodzimych producentów? Wydaje się Wam, że jest sens dopłacać za to, że owoc suszono na słońcu i nie dosładzano, czy raczej jest to dla Was przerost formy nad treścią tudzież fanaberia związana z przejściowym trendem zdrowego żywienia? Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania!

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Uniwersalny przelicznik kuchennych miar i wag czyli ile waży filiżanka mąki, ile to jest 1 oz oleju i jak przeliczyć F na C?

Wiem, że wiele spośród Was równie często jak ja sięga do anglojęzycznych przepisów. Niby każdy wie ile to uncja, ale gdy czytam przepis zawsze szukam w internecie kalkulatora miar i wag aby sprawdzić czy dobrze liczę. Podobnie z temperaturami pieczenia – tu akurat czuję się bardziej usprawiedliwiona, bo przeliczanie stopni Celsjusza na stopnie Fahrenheita jest nieco bardziej skomplikowane niż proste przemnożenie/podzielenie, ale i tak jest to wiedza na poziomie szkoły podstawowej ;) Aby ułatwić sobie i Wam raz na zawsze dopasowywanie przepisów anglosaskich do naszego systemu wag i miar objętości przygotowałam listę z odpowiednikami – korzystajcie :) z  Obj ętość - z fili żanki na mililitry (wielkości podane w filiżankach (cup), łyżkach (TS – tablespoon) lub łyżeczkach (ts – teaspoon)  1 filiżanka = 16 łyżek = 48 łyżeczek = 240 ml 3/4 filiżanki = 12 łyżek = 36 łyżeczek = 180 ml 2/3 filiżanki = 11 łyżek = 32 łyżeczki = 160 ml 1/2 filiżanki = 8 łyżek = 24 łyżeczki = 1

Lekkie sosy do makaronu z Lidla czyli na co warto polować w Tygodniu Włoskim

Pamiętacie zapewne, bo nie raz dałam się Wam poznać od tej strony, że jestem fanką zakupów w Lidlu. Wraz ze wzrostem świadomości dotyczącej składu produktów lista moich ulubionych produktów z Lidla musiała się nieco skurczyć, ale wciąż udaje mi się znaleźć czasami coś ciekawego. Dziś chciałabym się z Wami podzielić włoskimi sosami, które są od czasu do czasu dostępne - jak widać zaopatrzyłam się w pokaźny zapas bo ostatnio skończyły mi się szybciej niż sądziłam. Jeśli często jadacie mięso, makaron lub warzywa i nie macie pomysłu co do nich dodać, a chcecie, by było to szybkie, gotowe, dostępne od ręki i - co najważniejsze - o dobrym składzie, to zdecydowanie polecam Wam te sosy. Wśród produktów popularnych marek w cenach dobrze poniżej 10zł za słoik nie znalazłam dotąd produktu o tak dobrym składzie. Wybrałam 4 sosy, spośród których 3 mają raczej łagodny smak: Sugo alla Toscana - sos pomidorowy z wędzonym boczkiem Sugo alla Siciliana - sos pomidorowy z bakłażanem i serem Gr

Chleb jakiego nie znacie czyli jak wykorzystać pulpę z sokowirówki

O tym, że soki z warzyw są kopalnią cennych składników każdy wie (no, prawie każdy). O tym, że dość łatwo jest je zrobić wie ten, kto próbował. Wiele osób zadaje sobie jednak pytanie, czy jest sens robić soki warzywne, skoro tak wielką część wykorzystanych warzyw trzeba wyrzucić? Gdyby ta część była kompletnie bezwartościowa a wszystkie cenne składniki kumulowały się w soku, nie byłoby problemu - ale tak nie jest! Pulpa pozostająca po zrobieniu soku z marchewki, buraczków czy selera jest tak samo, jeśli nie bardziej cenna niż sok. W procesie robienia soku z warzyw wszystkie węglowodany (głównie cukry) trafiają do soku - pozostała pulpa warzywna nie zawiera węglowodanów. Jednocześnie w soku z warzyw nie ma ani grama białka - całe białko pozostaje w pulpie! To oznacza, że pulpa jest uboga w proste węglowodany za to bogata w cenne białko :) W efekcie 1 kromka buraczkowego pieczywa ma mniej niż 1,5g węglowodanów i prawie 3,5g białka. Piękne proporcje! Wymyśliłam jak wykorz